Rozdział pierwszy
Nota wydawcy: Ta historia została pierwotnie opublikowana przez Jillian i Pomponio Magnusa w Archiwach Kristen. Jeśli chcesz, możesz napisać do mnie na PW, aby uzyskać adres internetowy.
Sao Paolo, Brazylia, 1923
Kiedy Alicia była nastolatką, jej matka uważała, że jej pobożność religijna to tylko faza. Dziewczyna zaczęła wstawać przed wschodem słońca, aby wziąć udział w wczesnej mszy. Było to bardzo niezwykłe, ponieważ jej rodzina składała się z zatwardziałych kupców z miasta Sao Paolo i rzadko miała czas na ezoteryczne skłonności. Początkowo matka Alicji podejrzewała chłopca. Pewnie spotykała się na mszy z jakimś młodym rozpustnikiem albo, co gorsza, z księdzem. Okazało się jednak, że tak nie jest. Jej matka tylko wzruszyła ramionami, myśląc, że obsesja Alicii na punkcie Jezusa wkrótce minie.
Kobiety w rodzinie Alicii nie były pruderyjne, ale jak większość brazylijskich kobiet z wyższych sfer, wszystkie były aktywnymi zoofilami. Jej matka i dwie siostry trzymały budę razem z rottweilerami i często się z nimi kojarzyły. To była tajemnica poliszynela; wiele z tych gospodarstw miało budy, a nawet stajnie, w których znajdował się koń lub osioł, chociaż nikt nigdy nie omawiał tego w uprzejmej rozmowie.
Któregoś wieczoru jedna z sióstr zaproponowała, że zapozna ją ze sztuką kochania psów. Alicja zgodziła się niechętnie. Myśl o utracie dziewictwa z psem nie przyszła jej do głowy. Jej siostra nalegała. To nie było tak, że grzeszyła; leżenie z mężczyzną byłoby grzechem, bycie z psem było po prostu zabawą.
Kiedy obie dziewczynki weszły do hodowli, zastały matkę przywiązaną do rottweilera. Starsza kobieta uśmiechnęła się, gdy zobaczyła, jak jej najmłodsza córka rozbiera się i staje na czworakach. Wyprodukowano chętnego psa, a jej siostra poprowadziła wałek w stronę cipy Alicii. Pies był dobrze wyszkolony i chętnie dosiadał Alicji. Penis psa wkrótce przebił jej niedrożność błony dziewiczej. Alicia uważała to wszystko za poniżające, ale także bardzo ekscytujące i ostatecznie zabawne. W międzyczasie jej siostra również usiadła na czworakach i dosiadał ją pies. Wszystkie trzy kobiety rozpoczęły namiętną miłość do psów. Wkrótce Alicia po raz pierwszy w życiu poczuła węzeł i przeżyła swój pierwszy orgazm z psem. Od tego dnia Alicia stała się zagorzałą miłośniczką psów.
Mimo to jej skłonności religijne nie zniknęły. Jak mogła pogodzić codzienne łączenie się z psem i uczęszczać na mszę? Któregoś dnia zadała to pytanie swojemu spowiednikowi. Starszy mężczyzna westchnął. Kolejna pięknie wyglądająca kobieta poszła do bestii. Będąc jednak dość liberalnym, ksiądz traktował to wszystko ze spokojem.
Jak wyjaśnił niejaki Baruch z Arymatei, istnieje apokryficzna ewangelia, która opisuje, jak Jezus wjechał do Jerozolimy na ośle, za nim jechał inny osioł, pod którym była przywiązana sama Maria Magdalena z penisem osła w sobie. Czy ta historia dowodzi, że Kościół tolerował zoofilię? Niekoniecznie – zauważył ksiądz – po prostu takie rzeczy się zdarzają. Być może Baruch miał po prostu nadpobudliwą wyobraźnię. Nie, Kościół nie gniewał się na zoofilię, przynajmniej nie Kościół brazylijski, ponieważ tam praktyka ta była tak powszechna.
W rzeczywistości, jak zasugerował ksiądz, istniał szczególny zakon sióstr, który mógł odpowiadać gustom Alicii, tak zwane Nagie Siostry Marii Magdaleny. Były to zakonnice działające w dobrej wierze, a ich dom macierzysty znajdował się w Recife w północnej Brazylii. Kościół ich nie reklamował, bo to było trochę żenujące, ale zyskały akceptację za czasów papieża Aleksandra VI, papieża Borgii, człowieka, który sam był dość perwersyjny, ponieważ założyła go jego własna córka Lukrecja, która ostatecznie wstąpił do swojego klasztoru. Lukrecja postawiła jako warunek, aby ślub czystości nie był już wymogiem innym niż zakaz kojarzenia się z ludzkimi mężczyznami.
Mówiono, że śluby sióstr Marii Magdaleny obejmowały między innymi zoofilię i nagość. Zakon został zakazany w Europie, ale rozkwitł w Brazylii. Być może Alicja mogłaby ich odwiedzić i, gdyby miała na to ochotę, złożyć śluby.
Wstąpienie do klasztoru, nawet złożonego z zakonnic-zoofilek-nudystek, nie było łatwą decyzją. Kiedy Alicja wspomniała o tej sprawie matce, starsza kobieta odpowiedziała stanowczym nie. Ojciec Alicii również był przeciwny temu pomysłowi. Alicia była śliwkową nagrodą. Dobre poślubienie jej zapewniłoby fortunę rodzinie. Potem nastąpił kolejny strumień nieudanych zalotników.
Lata mijały. Alicia wyrosła na przystojną i atrakcyjną kobietę. Stale odrzucała zaloty licznych zalotników, którzy się do niej zbliżali. Nawet jej siostry wyszły za mąż.
W końcu, po odrzuceniu oferty małżeństwa złożonej przez bardzo zamożnego posiadacza ziemskiego, matka wzięła ją na stronę. Czy była szalona? Mężczyzna, któremu właśnie powiedziała „nie”, miał rancza większe niż niektóre kraje europejskie! Brat tego mężczyzny był prezydentem! I był łodzią marzeń! Czy to był węzeł? Czy nie rozumiała, że mężczyzna wiedział, że wszyscy kojarzą się z psami i pozwolił jej to robić dalej? Ale Alicja nic nie powiedziała.
Szczerze mówiąc, myśl o spaniu z mężczyzną, nawet bogatym i przystojnym, napawała ją odrazą. Zanieczyszczanie się nasieniem mężczyzny było odrażające. Aby ukarać jej nieustępliwość, rodzina wysłała ją do swojej hacjendy, w pobliżu dżungli Matto Grosso. Służący byli czujni i otrzymali ścisłe instrukcje, aby nie pozwalać jej na kojarzenie się z żadnymi zwierzętami.
Któregoś dnia Alicji udało się umknąć czuwaniu, osiodłała konia i samotnie wybrała się na przejażdżkę po polach rodzinnej hacjendy. Przez poranną mgłę wydawało jej się, że widzi nagą kobietę prowadzącą osła wiejską drogą. Myślała, że ma halucynacje i ostrożnie podeszła do nieziemskiej wizji. To była prawda, to prawda, a kiedy ją pozdrowiła, kobieta przywitała ją z uśmiechem. Jeśli nie liczyć wąsów zakonnicy i krucyfiksu przypominającego dilda, była to naga postać z wytatuowanymi na twarzy penisami.
Tak, była Nagą Siostrą Marii Magdaleny, wyjaśniła, i tak, jej śluby zawierały nagość i zoofilię. Alicia zauważyła, jak bardzo spokojna ze sobą była ta kobieta. Rzeczywiście, zgodziła się zakonnica, była najbardziej wolną z kobiet, wolną od konwencji, mężczyzn i oczywiście ubrania.
Aby udowodnić swój punkt widzenia, zakonnica zaczęła kojarzyć się z bestią, podczas gdy zachwycona Alicja trzymała ją za wodze. Alicja zaproponowała zakonnicy gościnność w rodzinnej hacjendzie, lecz zakonnica odmówiła, gdyż spieszyła się z zabraniem leków do indyjskiej wioski w dżungli, gdzie wybuchła epidemia cholery.
Po zakończeniu krycia Alicia sięgnęła po cofającego się penisa osła i trzymała go w dłoniach, zahipnotyzowana jego wielkością i obwodem. Zakonnica rozpoznała wyraz miłości w Alicii i złożyła dłonie, aby uchwycić kawałki nasienia osła wydobywającego się z jej cipy i podała je Alicji, która uklękła przed nią, jakby chciała przyjąć komunię.
Smak był mocniejszy, bardziej słony niż nasienie jej psów i posmakował także kobiecej cipy, ale Alicia piła go chętnie, rozkoszując się, gdyby było to wino komunijne. Wtedy krzyk jednego ze służących hacjendy, który został wysłany na jej poszukiwanie, przywrócił ją do rzeczywistości. Zakonnica pobłogosławiła ją i w pośpiechu odeszła.
Od tego dnia Alicja miała obsesję na punkcie złożenia ślubów Nagiej Siostry Marii Magdaleny. Jej rodzina bardzo nalegała, aby wyszła za mąż, więc wezwano ją z powrotem do Sao Paolo, ponieważ wybrano dla niej konkurenta, obrzydliwie wyglądającego faceta, właściciela linii żeglugowej.
W międzyczasie, za namową matki, która wiedziała, że Alicia cierpi, pozwolono jej wznowić krycie psów. Pomimo komfortu, jaki zapewniały psy, Alicia czuła się nieszczęśliwa. Jej przyszły mąż był na tyle blisko zwierzęcia, jak to można spotkać w gatunku ludzkim, ale przez większość czasu nadal poruszał się na dwóch nogach. Matka zapewniła ją, że pozwoli jej nadal wiązać się z psami i sama powinna być dobrze wyposażona.
Dręczyło ją wspomnienie penisa wielkiego osła wchodzącego do nagiej zakonnicy na wiejskiej drodze. Jak penis jakiegokolwiek mężczyzny mógłby konkurować z tym wspaniałym trzonkiem? W noc poprzedzającą ślub, po wielokrotnym zawiązaniu węzłów, Alicia przygotowała prowizoryczną walizkę podróżną, wzięła trochę pieniędzy i wsiadła do pociągu do Recife.
Po kilku dniach podróży w końcu dotarła do Recife. Mężczyzna, którego pytała o drogę do klasztoru Nagich Sióstr Marii Magdaleny, spojrzał na nią niegrzecznie. Nasienie starego psa spływało jej po nogach. Alicia prawie tego nie zauważała, ponieważ jest to normalny stan kobiet w jej rodzinie, ale mężczyzna z pewnością tak. Spojrzał złośliwie i wskazał na budynek na wzgórzu z widokiem na miasto.
Zniszczona taksówka zawiozła ją i jej skromny dobytek do klasztoru. Nie wyglądało to imponująco, otoczone starym, wysokim murem, który obejmował kilka hektarów. Alicia wielokrotnie bezskutecznie dzwoniła, aż w końcu otworzyła się niewielka dziura, przez którą patrzyła na nią starsza kobieta. Czego ona chciała, zapytała zakonnica nieprzyjaznym tonem głosu. To pytanie na chwilę wytrąciło Alicję z równowagi. Postanowiła być szczera. Chciała bestii, mówiła błagalnie, i życia nago, wolnego. Dziura się zatrzasnęła.
Mijały godziny. Alicja cierpliwie czekała. Zaczęły się już monsunowe deszcze i wkrótce była mokra i nieszczęśliwa. W końcu małe drzwi skrzypnęły i kobiecy głos ją wezwał. Weszła na mały, całkiem przyjemny dziedziniec, gdzie stała naga kobieta ubrana jedynie w krucyfiks i brodę zakonnicy.
Alicia próbowała się przedstawić, lecz kobieta zignorowała ją i brutalnie zdjęła mokre ubranie. Wyjaśniła, że do klasztoru nie wolno nosić żadnych ubrań, a poza tym, jeśli będzie je nosić, złapie zapalenie płuc. Następnie dała Alicji suchy ręcznik i szklankę rumu. Zakonnica wyszła, zabierając Alicji mokre ubrania i jej bagaż, a ona została siedząca na ławce ledwo przykrytej ręcznikiem i powoli popijając rum.
Gdy zakonnica wróciła, tym razem prowadząc dużego mastifa, Alicia uśmiechnęła się, z tym sobie nie radziła. Zakonnica wyszła bez słowa. Alicia przyjrzała się psu i stwierdziła, że miał on ładnie wyglądającego, dużego i guzowatego penisa oraz zbyt dużą mosznę mieszczącą dwa przerośnięte jądra.
Alicia o tym nie wiedziała, ale jej rasa była przez lata rozwijana przez zakon. Był dobrze wyszkolony i wydawał się wiedzieć, co robić, podobnie jak Alicia, oczywiście. Po krótkiej chwili Alicja była na czworakach, mocno przywiązana do psa węzłem i nie mogąc się rozpiąć.
Alicia jęczała orgazmicznie, gdy zakonnica weszła jeszcze raz. Alicia nie czuła wstydu, że tak ją widziano. Pies jest cudowny, powiedziała zakonnicy, i stale w niej dochodził. Następnie zakonnica skinęła głową i wyjęła hipodermikę z mleczną substancją. Wstrzyknęła go w odsłoniętą część penisa psa. Alicia poczuła, jak penis w niej twardnieje, a węzeł proporcjonalnie się powiększył. Alicja przychodziła wielokrotnie. Zakonnica krótko pogładziła jej piersi i tak ją zostawiła.
Alicia widziała w swoim domu matkę i siostry związane węzłem przez 20 minut lub dłużej. Wiedziała, że psy w końcu przyjdą i rozmiar węzła będzie się zmniejszał, aż będzie mogła się rozpiąć. Alicia miała już wielokrotnie orgazm, kiedy zdała sobie sprawę, że jej wiązanie ustanawiało jakiś rekord. Pies zakwilił, a do Alicii płynął ciągły strumień jego nasienia. Ale pozostał dość twardy.
Po chwili, która wydawała się wiecznością, zakonnica pojawiła się ponownie. Uśmiechnęła się do Alicii i ponownie przystąpiła do wstrzykiwania psu penisa. Wyjaśniła, że substancja sprawiała, że penis psa był twardy jak skała. Alicja przez chwilę wpadła w panikę, węzeł był rozkoszną torturą i nie wiedziała, jak długo jej ciało będzie w stanie tak trwać.
Mijały godziny. Alicia straciła rachubę swoich orgazmów. Od czasu do czasu przychodziła zakonnica i wstrzykiwała psu penisa. Pies nie wyglądał na nieswojego. Chociaż jego nasienie już nie płynęło, penis pozostał dość twardy. Alicja straciła poczucie czasu. Zapadła noc. Zakonnica podłożyła pod nią stare koce posmarowane suszonym nasieniem. Następnie Alicia położyła się, nadal przywiązana do psa.
Zbudziło ją skomlenie psa. Zbliżał się świt. Alicia nadal była zawiązana. Zakonnica przyszła jeszcze raz, ale tym razem nie wstrzyknęła psu penisa. Uklękła obok Alicji. Położyła głowę Alicji na swoich kolanach i gładziła jej piersi. Alicji w końcu udało się osiągnąć orgazm po raz ostatni. Potem węzeł opadł i Alicia rozwiązała się z głośnym trzaskiem, pozostawiając ziewającą cipkę. Zakonnica ułożyła się na Alicii w pozycji 69 i zaczęła lizać nasienie psa wydobywające się z cipy młodszej kobiety.
Alicia nigdy wcześniej nie uprawiała seksu z inną kobietą. Kiedy jednak zobaczyła przed sobą dość powiększoną cipkę zakonnicy, z zapałem przycisnęła usta do cipki zakonnicy. Cipa miała smak psa i innego zwierzęcia, którego nie potrafiła zidentyfikować.
Obie kobiety szybko osiągnęły orgazm. Alicja położyła się na kocach, wyczerpała się i zasnęła. Zakonnica uśmiechnęła się złośliwie i wyszła, wracając tym razem prowadząc osła, który pokazywał dużego, na wpół wyprostowanego penisa. Delikatnie obudziła Alicję. Alicja wpatrywała się ze zdumieniem w nową bestię. Bolały ją mięśnie, ale nie narzekała, gdy zakonnica poleciła jej, aby stanęła na czworakach na ławce i podała cipkę osłowi. Zakonnica fachowo ułożyła bestię, a Alicia poczuła, jak gorący ośle penis napiera na jej cipkę.
Było ciasno i wymagało trochę wysiłku, ale w końcu Alicia poczuła, jak trzon osła w nią wchodzi. Uczucie pełności było niezwykłe i zarazem bolesne. Alicia była całkowicie pobudzona, bo wiedziała, że to spełnienie tego, czego pragnęła przez całe życie. Zaczęła z pasją pieprzyć osła, podczas gdy zakonnica mocno trzymała zwierzę i krzyczała, zachęcając.
Po chwili zwierzę wpadło w szał. Musiała odłączyć się, powiedziała zakonnica z nutą pilności w głosie. Alicia, wyjaśniła, nie jest jeszcze gotowa, aby pozwolić temu wejść w siebie. Alicia podciągnęła się do przodu z żalem i ośli penis ją opuścił. Zakonnica kazała jej uklęknąć, a następnie przycisnęła penisa osła do ust Alicii. Osioł przybył spektakularnie, wypuszczając dużą ilość osłego nasienia na twarz i usta Alicii.
Zakonnica uśmiechnęła się do niej i pomogła jej wstać. Obie kobiety, a szczególnie Alicja, były pokryte nasieniem osła. Zwierzę głośno ryczało.
Gratulacje – powiedziała zakonnica – zostałaś ochrzczona. I pocałowała ją w usta, wzięła ją za rękę i zaprowadziła do klasztoru.
Lata mijały. Alicja złożyła śluby u Nagich Sióstr Marii Magdaleny. Przyjęła imię Leda na cześć świętej Ledy z Nikomedii, apokryficznej męczennicy, która została wbita w penisa konia za to, że nie wyszła za mąż za poganina. Przysięgi Ledy obejmowały nagość, biedę i zoofilię.
Kiedy rodzina Ledy dowiedziała się o jej nowej karierze, opinie były mieszane. Ojciec, szczerze mówiąc, nie rozumiał jej pobożności religijnej, choć przyzwyczaił się do bestialstwa, którego otwarcie dopuszczała się jego żona i córki. Matka przekonała go jednak, aby przebaczył Ledie i wyruszyła odwiedzić ją w Recife. Tam obie kobiety rozmawiały przez grill.
Matka widziała, że Leda wygląda dobrze. Z wyjątkiem wąsów zakonnicy i dużego penisa udającego krucyfiks, była naga i ogólnie miała ciemną opaleniznę. Jej sutki stały dumnie i wyprostowane, a aureola była ciemna i obfita. Podczas święceń na jej twarzy widniało kilka wytatuowanych penisów. Jej cipkowe wargi były rozdęte i sączył się z nich stały strumień osłowego nasienia. Czy była szczęśliwa, zapytała matkę.
Tak, odpowiedziała Leda, promieniejąc. Jej życie nie mogło być lepsze. Osły były bardzo dobrze wyposażone, a ich nasienie było obfite i smaczne. Nigdy nie zaznała tyle wolności. Obie kobiety długo rozmawiały i rozstrzygnęły wszystkie spory. Kiedy matka odeszła, za murami klasztoru słyszała ryczenie osła.
Życie zakonnicy było czymś więcej, niż oczekiwała Leda. Ich nagość była wygodna w tropikach, a wszystkie zakonnice spały w prostych, pozbawionych ozdób pokojach, które nie miały drzwi. Doprowadziło to do wielu nocnych wizyt i uprawiania miłości wśród sióstr. Jeśli chodzi o zwierzęta, zakonnice utrzymywały szeroką menażerię psów i koni. Tradycja wymagała, aby przez cały czas zakonnica była związana z psem lub kojarzona z koniem. Leda łatwo przyzwyczaiła się do cyklu modlitw, lesbijskiego kochania się i kojarzenia zwierząt, które stały się jej codziennością.
Siostry często wychodziły z klasztoru, oczywiście bez ubrań. Kiedy po raz pierwszy Alicia została wysłana nago z misją do Recife, poczuła się bardzo skrępowana. W końcu była spadkobierczynią dobrze znanej i szanowanej rodziny, a nie typem osoby, po której można by się spodziewać, że będzie spacerować po rynku z gołym tyłkiem i wytatuowanymi penisami na twarzy. Na szczęście towarzyszyła jej starsza zakonnica, która próbowała ją uspokoić.
Ku swemu zaskoczeniu Leda odkryła, że Brazylijczycy nie zwracają uwagi na swoją nagość. Podobnie jak odziani w niebo sadhu z Indii, byli czczeni i szanowani. Po pewnym czasie Leda nie czuła już wstydu i lubiła chodzić nago w miejscach publicznych.
Inną działalnością, jaką zajmowały się zakonnice, było prowadzenie zakonu żebraczego, prozelitycznego. Przy takich okazjach dwie siostry wychodziły nago z klasztoru, aby spędzić rok na wędrówce po okolicy. Odwiedzali bardziej odległe, odizolowane społeczności, gdzie zapewniali bardzo potrzebne usługi medyczne i prowadzili inną działalność charytatywną.
Leda uczestniczyła w takiej wędrówce kilka lat po święceniach kapłańskich. Ona i jeszcze jedna siostra wybrały się pieszo szlakiem Amazonki. Prowadzili bogato wyposażonego osła, który przewoził lekarstwa i inne zapasy, a także zaspokajał ich potrzeby seksualne. Leda bardzo przeżywała tę przygodę i była dumna, że podąża śladami nieznanej nagiej zakonnicy, którą widziała tyle lat wcześniej.
Odwiedzane przez nich indyjskie wioski przyjęły ich gościnnie. Po pierwsze, nagie siostry nie nalegały, jak protestanccy misjonarze, aby ubierać Indian, co było głupim pomysłem w tropikalnej dżungli, gdzie ubrania łatwo gniły. Siostry z łatwością przystosowały się do rodzimego stylu życia i nosiły styl malowania ciała swoich gospodarzy.
Siostry, ze względu na dogłębną wiedzę z zakresu fizjologii zwierząt, świadczyły także usługi weterynaryjne. Po przybyciu do jednej z hacjendy Leda udało im się przywrócić do zdrowia nagrodzonego ogiera reproduktora należącego do właściciela i, aby pokazać, że znów jest zdrowy, wielokrotnie z nim kojarzono. Do jednej z wiosek przybyli w dzień św. Franciszka, dzień, w którym tradycyjnie błogosławiono zwierzęta. Leda i jej towarzyszka przyłączyły się do uroczystości, publicznie łącząc się ze wszystkimi przyniesionymi przez nie zwierzętami.
Cała sprawa trwała kilka dni, a Leda obsłużyła szeroką gamę psów, osłów, kuców, mułów, koni, a nawet kapibary. Wszyscy zdeponowali nasienie w pochwach Ledy i jej towarzyszki. Jedynie na misjach protestanckich Leda i jej towarzyszka były niemile widziane. Tam zwykle ponury sługa Chrystusa przeklinał ich i przeganiał, aby nagie katolickie zakonnice zoofilie nie zepsuły jego trzody.
W końcu Leda, jej towarzyszka i ich osioł wrócili, szczęśliwi, mocno opaleni od tropikalnego słońca i pokryci indyjskimi wzorami malowania ciała. Towarzyszyły im także dwie inne kobiety, które poprosiły o przyłączenie się do zgromadzenia sióstr, chętne do korzystania z swobodnego stylu życia oferowanego przez zakon. Eskortowali także stado osieroconych dzieci, które zabrali ze sobą podczas wędrówki.
Rozdział drugi
Jak dowiedziała się Leda, Nagie Siostry św. Marii Magdaleny służyły także wśród prostytutek i maltretowanych kobiet. Nieraz rozwścieczona siostra spotykała się z brutalnym alfonsem, który bił jedną z jego kobiet. Siostry prowadziły także sierociniec i szpital, w którym zubożałe kobiety korzystały z bezpłatnych usług porodowych, a prostytutki leczono z powodu chorób wenerycznych. Niektóre z sióstr same były ulicami i nikt nie miał o nich gorszego zdania.
W każdym razie aktywność zakonu na rzecz ochrony praw kobiet często okazywała się Kościołowi zawstydzająca. Zakon był bogaty, gdyż przyłączało się do niego wiele córek z wpływowych rodów, przynosząc ze sobą posag. Kiedy siostry nie wychowywały Kaina w burdelach, ich prawnicy przyprawiali o ból głowy w sądach lub w kongresach, przy czym te dwa ostatnie były swego rodzaju burdelami.
Pewnego dnia siostra dźgnęła alfonsa na ulicach Bahia. Mężczyzna kopał jedną ze swoich podopiecznych za zajście w ciążę. Kiedy zakonnica mu przerwała, wyciągnął w jej stronę nóż. Zakonnica nie dała się zastraszyć. Była byłą prostytutką, twardą dziewczyną i walczyła. Podczas bójki dźgnęło go ostrze alfonsa. Było to tylko zadrapanie, a policja natychmiast przybyła, aby opanować sytuację. Ale prasa miała niezły dzień.
Arcybiskup Montoya, głowa Kościoła brazylijskiego, niechętnie musiał podjąć kroki, aby wprowadzić nakaz posłuszeństwa. Pojechał długą podróż pociągiem do Recife i tam spotkał się z głową zakonu. Matka przełożona przyjęła go w swoim gabinecie nago, jak przystało na jej śluby. Była przystojną kobietą, zauważył Montoya, chociaż penisy wytatuowane na jej twarzy mogły rozpraszać uwagę. Montoya tylko wzruszył ramionami. To była Brazylia, a Rzym był bardzo, bardzo daleko. Znał zgromadzenia w Amazonii, w których uczestnicy – plemiona indiańskie – uczestniczyli we Mszy świętej ubrani jedynie w farbę do ciała.
Obaj duchowni obszernie rozmawiali o różnych sprawach. Montoya nie chciał upokorzyć porządku. Ich praca społeczna była bez zarzutu, a alfons zasłużył na wszystko, co dostał. Mimo to wymagany był pokaz pokuty, przynajmniej symboliczny ukłon przed władzą Kościoła. Co byłoby właściwe, zapytała matka przełożona.
Montoya miał na myśli kilka rzeczy. Obdzieranie ze skóry i tortury nie wystarczyły, gdyż mówiono, że zakonnice codziennie cieszyły się ukłuciem dobrego chłostania w ramach pokuty za przeszłe grzechy. Liczne zagojone blizny po rzęsach matki przełożonej na jej nagich plecach i pośladkach świadczyły o tym, że ona sama lubiła kłucie rzęs. Odmawianie im współżycia ze zwierzętami byłoby sprzeczne z ich przysięgami i byłoby zbyt okrutne, zwłaszcza wobec zwierząt.
Być może – zaproponowała matka przełożona – zakon mógłby sfinansować wejście na procesję na brzuchu, która odbywała się podczas Rio Mardi Gras. Montoya zastanawiał się nad tym, choć krótko. Jazda na brzuchu polegała na przywiązaniu kobiety pod nagim koniem pasami, z końskim penisem w środku i nogami przywiązanymi do boków konia. Penis był twardy dzięki yerba dura, naturalnie występującemu prekursorowi viagry. Oboje, kobieta i koń, byli w ten sposób trzymani razem przez trzy dni i noce. Jeźdźcy na brzuchu prowadzili w ten sposób publicznie ulicami Rio, bez wstydu i przy wiwatach widzów, pod eskortą szkoły tańca samby.
Tak, zgodził się Montoya, nie byłoby w tym nic złego, gdyby to zakonnica była jeźdźcem na brzuchu. I w ramach przejawu pokory zakonnica jeżdżąca na brzuchu powinna zgodzić się na obsługę ustną każdego mężczyzny na ulicy, który o to poprosi. Dobrze – zgodziła się matka przełożona, choć najlepiej byłoby, gdyby za każde obciąganie pobierano niewielką opłatę, choćby symboliczną. Przecież, zauważyła matka przełożona, byli naśladowcami Marii Magdaleny i niestosowne byłoby świadczenie ich usług za darmo. Część środków mogłaby zostać przeznaczona na sierociniec i oczywiście na rzecz arcybiskupa, aby wesprzeć jego pobożną pracę.
W ten sposób zakon zakupił kilka nieoszlifowanych ogierów. Osły, choć dobrze wyposażone, okazały się za krótkie na nogach, aby prawidłowo jeździć na brzuchu. Wkrótce w domu macierzystym w Recife odbyło się szkolenie kilku zakonnic. Leda była jedną z sióstr zgłaszających się na ochotnika i nie mogła się doczekać, aż zostanie wybrana. Pomimo swojej niechęci do mężczyzn, fakt, że musiałaby im obciągać publicznie, nie przeszkadzał jej. Przecież reputacja zakonu poprawiłaby się, a zebrane pieniądze pójdą na szczytny cel. Ale w pierwszym roku wybrano s. Libidę, ponieważ przed złożeniem ślubów była znana ze swoich umiejętności mówienia jako prostytutka.
Siostra Libida wkrótce udała się do Rio w towarzystwie Ledy, która miała być jej eskortą. Przez trzy noce Mardi Gras siostra Libida była trzymana nago i związana z koniem na rogu arterii Rio. Jej paski były na tyle luźne, że jej twarz wystawała spod konia, a jednocześnie zapewniała, że koński penis pozostał w niej. Przez trzy noce Mardi Gras długa kolejka mężczyzn z niecierpliwością ustawiała się w kolejce, aby zakonnica mogła ich obsłużyć ustnie.
Leda tymczasem stała obok niej, trzymając się za wodze, trąbiąc dzwonkiem w celu przyciągnięcia klientów i zbierając płatności. Leda poczuła zazdrość, ale podeszła do sprawy filozoficznie, wkrótce nadeszła jej kolej. Raczej to, że podczas Mardi Gras musiała nosić habit – pierwsze ubranie, jakie założyła od ponad dziesięciu lat – okazało się bardziej irytujące.
W ciągu dnia siostra Libida i jej koń kwaterowali na odosobnionym dziedzińcu za katedrą. Byli złączeni i od czasu do czasu Leda wstrzykiwała mu yerba durę do trzonka, żeby był twardy. Siostra Libida chodziła z pewnymi trudnościami po trzydniowym nieprzerwanym ruchaniu z koniem. Ostatecznie wejście Kościoła na bellyrider okazało się sukcesem, a kasy arcybiskupa urosły, a zakon dobudował nowe skrzydło do swojego szpitala.
Wkrótce przyszła kolej Ledy na jazdę na brzuchu. Pierwsze dwie noce przebiegły spokojnie. Chociaż uważała, że męskie penisy są mizerne w porównaniu z penisami koni, chętnie robiła loda wszystkim, którzy prosili o jej usługi. Jej wierzchowiec okazał się jednak trudny do opanowania, nieprzyzwyczajony do dźwięków i zgiełku Rio. Do wypadku doszło na początku trzeciej nocy. Koń Ledy został zaskoczony kilkoma fajerwerkami i wpadł w szał. Leda prawie odgryzła mężczyznę, którego ruchała, gdy koń stanął dęba.
Eskortująca zakonnica, siostra Martina, była młoda i niedoświadczona. Biedna kobieta została kopnięta przez konia, straciła przytomność i puściła wodze. Leda sięgnęła po skórzane pętle zwisające z siodła, żeby nie zapaść się głęboko w drzewce. Poczuła, jak jej tułów zostaje uniesiony do pozycji pionowej, gdy koń stanął dęba, a ciśnienie w jej cipce gwałtownie wzrosło. Potem nieubłaganie grawitacja ściągnęła ją w dół. Poczuła jak coś w niej pęka i ostry ból w cipce i na szczęście straciła przytomność.
Kiedy wróciła do siebie, minęły godziny. Jej koń stał w miejscu. Muzyka samby wypełniła powietrze podczas parady szkół samby. Siostra Martina trzymała wodze. Miała bandaż na głowie i jedno oko prawie zamknięte. Leda poczuła chłód na swoich łonach i z przerażeniem uświadomiła sobie, że to końskie jądra. Wzięła cały trzonek, aż po rękojeść. Została przebita.
Siostra Martina poradziła jej, żeby się nie ruszała. Do wschodu słońca pozostało zaledwie kilka godzin. Zakonnice musiały przestrzegać tabu, które trzymał przebitego jeźdźca na brzuchu przywiązanego do końca trzeciego dnia. Gdy tylko nastanie świt, zostanie odpięta i zabrana na operację. W pobliżu stała karetka. Wszystko zaaranżował biskup. To wszystko jej wina – mówiła z płaczem siostra Martina, że nie trzymała mocniej wodzy. Leda dotknęła jej czoła i przebaczyła.
Miała wrażenie, że trzon sięga jej gardła, choć Leda wiedziała, że to niemożliwe. Poczuła jednak smak końskiego nasienia i wiedziała, że wydostało się ono z jej wnętrzności. Ale jej ciało było odrętwiałe. Nie było bólu. Dlaczego? Siostra Martina powiedziała jej wówczas, że podano jej leki na złagodzenie sytuacji. Leda zaczęła odmawiać różaniec i pogodziła się ze swoim losem.
Leda przesunęła dłońmi po brzuchu. Miała wrażenie, że trzonek zwiotczał. Wkrótce będzie potrzebować więcej yerba dura. Prawdopodobnie spowodowałoby to dalsze szkody, a nawet całkowicie ją zabiło, ale yerba dura zapobiegłaby dalszemu wytryskowi w jej wnętrzu. Wiedziała, że to nie ma znaczenia, biorąc pod uwagę całe nasienie, które koń umieścił w jej ciele, zapalenie otrzewnej było czymś oczywistym. Leda nie zastanawiała się dłużej nad tą sprawą. Wskazała siostrę Martinę, aby wykonała zastrzyk. Nie umarłaby na wiotkim trzonku. Wkrótce poczuła, jak twardnieje w niej ciepła kolumna końskiego mięsa.
Cóż, stwierdziła Leda, nie pojechała aż do Rio, żeby po prostu leżeć pod koniem. – Niech mężczyźni znów ustawią się w kolejce – błagała. Gdyby miała umrzeć, byłoby lepiej, gdyby w końcu miała penisa w ustach. Zatem Siostra Martina zaczęła dzwonić w dzwonnicę, aby wezwać przypadkowych świadków i wkrótce ustawili się w kolejce do Ledy, aby zostać obsłużeni.
Przebiegła siostra Martina podwoiła jednak cenę, gdyż ruchanie się przez wbitą na pal kobietę było rzadkim przywilejem. Leda ssała dzielnie, połykając tyle, ile mogła w stanie nadzianym. Ale jej ruchy pobudziły konia do orgazmu. Wiedziała, że to nadejdzie i poleciła swą duszę Chrystusowi. Potem poczuła, jak koń płonie i wchodzi w nią, a z jej ust wypływa strumień końskiego i ludzkiego nasienia. Straciła przytomność, a Siostra Martina myślała, że utonęła w nasieniu konia i udzieliła jej ostatniego namaszczenia.
Leda została przewieziona na operację, gdy tylko nastał świt. Jej perspektywy nie były dobre. Arcybiskup Montoya zadbał o to, aby udostępniono najlepszych chirurgów. Cudem Leda przeżyła. Następne sześć miesięcy spędziła na wielokrotnych operacjach i rekonwalescencji w prywatnej klinice w Rio. Niestety, cena, jaką zapłaciła, była wysoka. Jej ciało doznało rozległych uszkodzeń, zwłaszcza przewodu pokarmowego. Trzeba było usunąć macicę, odczuwała ciągły ból i miała trudności z chodzeniem.
Kiedy wróciła do Recife, Leda została przyjęta jak bohaterka, a siostry dołożyły wszelkich starań, aby zapewnić jej komfort. Ale Leda była ponura i przygnębiona. Tęskniła za drzewcem i wielokrotnie żałowała, że na nim nie umarła. Powoli czas leczył jej nastawienie. Jej nastrój znacznie się poprawił, gdy ponownie pozwolono jej połączyć się z bestią.
Co prawda był to pies, labrador, którego proporcje nawet nie przypominały konia. Cała sprawa wymagała trochę wysiłku, ponieważ bardzo cierpiała i wymagała pomocy kilku sióstr w ułożeniu jej tak, aby mogła przyjąć psiego penisa. Kiedy ponownie poczuła w sobie znajome uczucie węzła, Leda zapłakała łzami radości.
Dwa lata później, kiedy ponownie zbliżał się Mardi Gras, Leda ponownie poprosiła o pozwolenie na przejażdżkę. Wyjaśniła, że jej cipka wyzdrowiała i stała się teraz ziewającą jaskinią, w której nie ma już warg sromowych. Była gotowa ponownie połączyć się z koniem. Matka przełożona odrzuciła jej prośbę. Wykonała już swoją część dla porządku i jej ciało wystarczająco wycierpiało.
Było mnóstwo młodszych zakonnic ze znacznie bardziej elastycznymi pochwami, które chętnie jeździły na brzuchu. Właśnie dlatego, że tak bardzo wycierpiała, argumentowała Leda, należy jej pozwolić na jazdę na brzuchu. Przecież wiedziała, że jej średnia długość życia jest krótsza, więc po co narażać kolejną siostrę? Obie kobiety długo kłóciły się na ten temat, aż w końcu Leda uzyskała wstępną zgodę matki przełożonej.
Dlatego na kilka tygodni przed Mardi Gras Leda zwerbowała Sor Martinę, aby pomogła jej się przygotować. Kazała młodszej zakonnicy wielokrotnie uderzać ją pięścią, aby ponownie przyzwyczaiła się do dużych przedmiotów. Na początku ból był nieznośny, ale w końcu była w stanie pomieścić obie ręce Sor Martiny. Nadszedł czas na wypróbowanie konia.
Przygotowując się do procesu, matka przełożona nalegała, aby Leda uporządkowała swoje sprawy. Niedawno zmarł ojciec Ledy, przekazując jej pokaźną fortunę. Leda była teraz niewiarygodnie bogata, jednak myśl o opuszczeniu zakonu i przejściu na emeryturę, aby cieszyć się bogactwem, nie przyszła jej do głowy. Zamiast tego kazała rodzinnego adwokata, w której przekazała swoją wolę, w której przekazała wszystkie swoje ziemskie towary na zamówienie.
Pewnego ranka, po mszy, Leda poczuła się fizycznie i duchowo gotowa ponownie przyjąć wałek koni. Góra została dla niej przygotowana w hali klasztorowej. To był duży koń, ciepła krew, co najmniej 14 rąk wysokościowych i z trzonem, który znacznie rozszerzył się podczas przychodzenia. Kilka sióstr pomogło Ledę do uprzęży i delikatnie ją związała. Matka Superior zapytała ją, czy nadal jest chętna, a Leda skinąła głową w zgodzie. Następnie otrzymała rozgrzeszenie i rozpoczęła się proces.
Siostra Martina wstrzyknęła koniowi penisowi z Yerbą Durą. Wał powoli opadł z pochwy. Będąc wiotką, siostra Martina trzymała głowę przeciwko cipce Ledy. Wał nadal rozciągał się i łatwo wślizgnął się w jej rozszerzoną cipkę. Lina jęczała zarówno z bólu, jak i przyjemności, a między zębami umieszczono skórzany pasek. Wał stał się mocniej i dłużej.
Poczuła, jak jej tułów jest popychany do przodu przez ogromny wał, ale liny utrzymywały ją na miejscu. Presja była intensywna, a liny gryzały głęboko w jej ciało. Cal po calu członek wślizgnął się do Ledy. Pomimo jej treningu rozszerzenie było niezwykle bolesne. Lina była teraz we łzach i mocno gryzła skórzany kawałek. Wał nieustannie wchodził.
Matka Superior zapytała ją, czy chce, aby została wyjęta. Lina zaskomlała i potrząsnęła głową. Brutalne wzdęcie trwało, aż w końcu Leda miała w niej prawie stopę konia penisa. Penetracja zakończyła się. Była teraz gotowa do prowadzenia.
Zakonnice pozwoliły jej tak usiąść przez chwilę, dopóki nie odzyskała siły. Liny trzymające Ledę na miejscu zostały zaostrzone, aby była niewiele zabawy, gdy koń się poruszył. Była tylko żywą pochwą owiniętą wokół wału koni. Sor Martina poinformowała ją, że zaraz zacznie prowadzić konia. Leda wbiła twarz w klatkę piersiową konia i złapała skórzane pętle wiszące z boku. Pierwszy krok spowodował, że Leda wrzasnęła, puszczając skórzany kawałek.
Tak więc Martina, na instrukcje Matki Superior, zignorowała jej płacz i nadal prowadziła konia powoli po korytarzu. Leda poczuła ogromny tłok wbijający jej wnętrza na każdym kroku. Spodziewała się, że łza nastąpi w każdej chwili, ale jej blizna tkwi. Z powodu jej obrażeń Leda nie miała już możliwości orgazmu, ale zaczęła odczuwać ciekawe pobudzenie przezwyciężające ją. Tak, wiedziała, że może przetrwać ciężką próbę, a jeśli ją zabiła, przeszła troskliwą.
Siostry podążały za ciekawą procesją śpiewając i modląc się. Tymczasem matka przewyższała rękę na odsłoniętej części wału konia, mając na celu, gdy koń był gotowy. Na sygnał Matki Superior spacer został zakończony. Siostra Martina została upomniana, by utrzymać konia na stałym. Leda wpatrywała się w szerokie oczy spod konia.
Zbliżał się moment prawdy. Już odczuwała ciepło, gdy zapełniła ją preum konia. Koń zaczął tupać i Whinny. Matka Superior masowała wałek i kule, aby nakłonić orgazm. Siostra wepchnęła kawałek skóry w usta Ledy. Potem przyszedł rozbłysk. Leda poczuła początkowe drżenie, a potem wałek rozszerzył się i myślała, że stało się nieuniknione, że wałek rzeczywiście ją rozrył za dwie.
Jej wrzask był słyszany poza ścianami klasztoru. Potem powoli wał wycofał się i wyskoczył z przepastnego otworu Ledy. Na szczęście zamiast krwi i wnętrzności było to tylko nasienie, które wytrysnęło z niej. Siostry skandowały z radością. Lina przeżyła. Proces był sukcesem.
Leda wróciła do Rio Mardi Gras i przeżyła jej brzuch. Udało jej się nawet bellirydy za kilka kolejnych Mardi Grase. W końcu przeszła na emeryturę z brzucha, nie chcąc zaprzeczyć honoru innym siostrom. W końcu została mianowana matką Superior i przez kilka lat rządziła siostrami delikatną, ale mocną ręką.
W końcu umarła spokojnie, we śnie, przywiązana do konia. Nadal była raczej młoda, ale wszystkie obrażenia, które doznała, przyczyniły się do jej śmierci. Rozpoczęto ruch, aby ją kanonizować, ale sprawa została upuszczona, ponieważ Rzym nie był współczujący; Nie powstrzymało to jednak nieoficjalnych świątyń przed przycinaniem po brazylijskiej wsi. Jest znana jako Santa Leda La Empalada, a te domowe sanktuarium pokazują posąg Ledi Belling, przebity całą wałką koni. Aby zapewnić dobre uprawy i płodność ich bestii, miejscowi namaścił postać nasieniem zwierząt.
Wkrótce po śmierci Ledy zagraniczne misje protestanckie wywierały presję na rząd brazylijski, aby ograniczyła działalność Nagi Sióstr Marii Magdaleny. Z kolei rząd naciskał na Rzym. Stolica święta szukała jedynie wymówki, by zdyscyplinować porządek, a papież to zrobił. Bogactwo zakonu trafiło do biskuprków i Rzymu, co stłumiło wszystkie protesty z hierarchii brazylijskiej.
Siostry zostały zmuszone do stania się młynem, ubranym, porządkiem. Tatuaż na twarz penisa również został zakazany, a te zakonnice, które wciąż je nosiły, były zmuszone do noszenia maski. Członkostwo znacznie spadło dla wielu sióstr porzuciło zamówienie, z których wiele znów zmusza się do uciekania się do prostytucji, aby zarobić na życie. Darowizny również wyschły, bo córki wybitnych brazylijskich rodzin nie szukały zamówienia.
Tak więc, ku żalu całej Brazylii, nie ma już nagich zakonnic, że wsi i ulice chronią słabe i bezbronne. Ich klasztor nadal stoi, raczej opuszczony, na wzgórzu z widokiem na recife, jednak, gdy inspektorzy kościelne regularnie weryfikują, nie odbywają się nieoczekiwane czynności seksualne, tylko modląc się i post.
Sierocone i szpitale, które sponsorowali, są jednak nadal aktywne, choć teraz świeckie. W jednym szpitalu duży obraz olejny honoruje siostry i pokazuje je w różnych czynnościach seksualnych ze zwierzętami; Jednak obraz został przeniesiony do zaplecza, a zarządzanie szpitalami niechętnie pokazuje go odwiedzającym.
Jeśli chodzi o Rio Mardi Gras, wysypka śmiertelnych wypadków i cenzury zagranicznych rządów spowodowało, że rząd zakazał brzucha w 1946 r. Mówi się jednak, że nawet dziś kobiety z brazylijskich rodzin wyższej klasy nadal praktykują zoofilia, w prywatności to znaczy ich hacjend. Od czasu do czasu rodziny te będą gospodarzem wędrownej zakonnicy (ubranego) Zakonu St. Mary Magdalene, co prawda zostanie wykładany na temat Ewangelii. Zakonta zwykle przybywa, prowadząc osła, oczywiście do noszenia zapasów drogowych.
Jego normy jest zwykle słyszane przez całą noc ...
KONIEC